Mój Królik w Kapuście, czyli Samsung Galaxy Note 3 to, jak na przyjęte standardy dość wysłużony smartfon, bo jest ze mną już od wakacji w 2014 r.

Uwielbiany i ukochany, wielki, jak książeczka do nabożeństwa, więc zazwyczaj rozmawiam przez niego za pomocą zestawu słuchawkowego. Ale mimo nieznacznych uszkodzeń wynikających z eksploatacji nie zamierzam go zmieniać. To moje podręczne biuro, w którym mogę wystawić fakturę, odpowiedzieć na maile, jak się uprę napisać posta itd…

Niedawno przeprowadziłam na niego zamach. Przez duże Z. Po kolei.

Robiłam porządki wśród zdjęć i przez nieuwagę zamiast usunąć wybrane zdjęcie usunęłam cały folder. Sęk w tym, że miałam w nim ważne zdjęcia. Czujecie to: naciskam polecenie usuń i nagle bum, nie ma nic. W pierwszym odruchu myślę, cofnij! Cofnij to szybko! Szukam więc buttonu z poleceniem cofnij. Nie ma. Kurdę, nie ma! Masakra.

Wdech – wydech, wdech – wydech. Na pewno to pomyłka. Ponieważ standardowo mój Królik jest spięty z dyskiem Google, na którym trzymam kopie wszystkich potrzebnych mi materiałów. Nawet, w tym celu właśnie powiększałam jego przestrzeń. No, ale kopii folderu ze zdjęciami nie ma, bo zapomniałam zaktualizować ustawienia. Guła jestem.

Tępo patrząc się na zasoby Googlowe wrzuciłam post na Facebooka, z prośbą o pomoc od moich znajomych. Nie zawiodłam się. Dostałam kilka podpowiedzi. Rzuciłam się na przeczesywanie internetu. Bardzo szybko namierzyłam odpowiedni soft i zaczęłam działać.

Podłączyłam kabelek, zaczęłam wykonywać po kolei polecania pojawiające się w programie. Wszystko wyglądało jak trzeba, zobaczyłam nawet utracone pliki. Naciskam guzik „przywróć” i pojawiło się okienko do zapłacenia. Nie ma sprawy, ozłocę Was.

Odpięłam telefon od kabelka, naciskam „Power” w celu uruchomienia i nic. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Masakra. Wyjęłam baterię. Wkładam baterię, włączam. Jest, startuje. Czekam, czekam. Patrzę i oczom nie wierzę. Widzę Androida. Do góry brzuszkiem, z czerwonym wykrzyknikiem w brzuszku. Wdech – wydech, wdech – wydech.

android

Dobra, nie ma stresu, skoro program widział moje pliki mam szansę na ich odzyskanie. Zadanie pierwsze – kupić program. Ponieważ zapłacić za niego mogłam kartą płatniczą albo PayPalem, musiałam doładować kartę środkami (mam specjalną kartę prepaid do zakupów on-line). Loguję się do banku, przelewam środki. Przeszkoda pierwsza – hasła potwierdzające transakcje przychodzą sms-em na komórka. Moja leży właśnie obok mnie i udaje nie żywą. Wdech – wydech, wdech – wydech.

Pożyczyłam od Mężu na chwilę Jego telefon, do którego włożyłam swoją kartę sim. Jest. Przyszło hasło. Wpisuję kod. Wpisuję kod. Wpisuję kod. Twoje konto zostało zablokowane, skontaktuj się z infolinią. NIE WIERZĘ! Zablokowałam sobie konto bankowe. Nie pytajcie jak, bo do tej pory nie wiem. Pełna obaw dzwonię na infolinię – obawiam się haseł i weryfikacji, bo mój kontakt telefoniczny z tą instytucją był lata świetlne temu i mam obawy, czy wszystko dobrze pamiętam. Na szczęście dałam radę. Niesamowicie uprzejma dziewczyna po pozytywnej weryfikacji (tak!) odblokowała mi hasła sms.

Po raz drugi przystąpiłam do zakupienia licencji programu. Tym razem poszło jak trzeba. Wróciłam więc do ratowania utraconej zawartości smartfona. Podłączam kabelek, naciskam odpowiednie przyciski i nadal nic. Wdech – wydech, wdech – wydech. Za chwilę hiperwentyluję. Całą serię wciskania przycisków powtórzyłam bez mała naście razy. W końcu, niczym maszyna parowa, powoli i ociężale ruszyła moja maszyna. Udało mi się zgrać pliki. Na wszelki wypadek rozszerzyłam do pełnego zrzutu, czyli miałam również kopię sms-ów, dziennik połączeń itd. Zadanie drugie skończone.

Samsung Galaxy Note 3

Cóż z tego, gdy po odłączeniu kabelka Android nadal leżał brzuchem do góry. Znowu internet, szukanie, szperanie. Wdech, wydech, wdech – wydech. Znalazłam kilka podpowiedzi. Doszłam do wniosku, że już bardziej zaszkodzić sobie nie mogę i zaczęłam testować znalezione rozwiązania. Po nastu próbach udało mi się wywołać pożądany ekran i powolutku zaczęłam reanimację Androida. Po blisko 4 godzinach stresu, szarpania się i płaczu Android stanął gotowy do działania w służbie u Królika w Kapuście. Zostały ostatnie szlify, integracje z Google itd. Zadanie trzecie wykonane, mogę iść spać.

Dziś, opisując to mega pechowe wydarzenie chce mi się śmiać, choć wtedy nie było mi do śmiechu wcale. Jestem techniczna, obyta ze sprzętem. Kiedyś składałam komputery, dziś stawiam strony internetowe. Nie wiem, naprawdę nie wiem, jak wielkiego tego dnia miałam pecha. Z drugiej strony zastanawiam się, co jeszcze mogłam popsuć. Może to dobrze, że całą swoją uwagę poświęciłam Królikowi 🙂

Tym zabawnym z perspektywy czasu wydarzeniem chciałam zamknąć ten rok. Rok, który był dla mnie wielkim przełomem, zarówno w sprawach zawodowych jak i prywatnych. W nadchodzącym, 2017, życzę Tobie i sobie również, wielu ciekawych wyzwań, chęci do nauki i poznawania nowych rozwiązań oraz umiejętności przekuwania porażek w sukces.

Agnieszka

 

5 1 vote
Article Rating

0
Would love your thoughts, please comment.x

Pin It on Pinterest

Shares